Naturalne metody Pata Parelliego. - Moja historia.
 

Strona startowa
Pat Parelli i jego metody.
7 Gier
Kursy
Moja historia.
Księga Gości
Kontakt
Linkownia :)



Nazywam się Magdalena, chodzę do gimnazjum (młoda jestem, nieprawdaż, czytelniku? :-)), a konno jeżdżę dopiero od trzech lat. 
Konną pasją zaraziła mnie moja koleżanka, córka koleżanki ze studiów mojej mamy. Jeździła ona w stadninie w Łomiankach w Warszawie, gdzie zresztą po raz pierwszy "na poważnie" zaczęłam naukę jazdy konnej. Tam też znajduje się mój pierwszy ukochany koń, Łatek. 
Choć i teraz czuję do niego sentyment już nie mam uczucia strasznej pustki gdy go nie ma Choć może to trochę egoistyczne , lub też snobistyczne uważam, że powinnam go zostawić początkującym, lub tym troszkę bardziej zaawansowanym spod Warszawy, a ja będę sobie co tydzień spadać z dzikich rumaków w pobliskiej stadninie.
No, ale do rzeczy, bo ja strasznie zbaczam z tematu Gdy polubiłam konie postawiłam mamie ultimatum : na wakacje jedziemi koniecznie do stadniny. 
I szukając po internecie znalazłyśmy Wolę Sękową. To był początek.

Zaczęłam tam uczyć się coraz to nowych rzeczy pod okiem Marka, naszego instruktora. Pierwszym koniem na którego tam wsiadłam była Felicja, którą uwielbiałam (choć podobno strasznie lubiała się wytarzać z jeźdźcem, ale wiecie jak to jest, postraszyć początkujących :) ), lecz nie było mi dane uczyć się dalej na niej, bo musiała wyjechać do stadniny na Wysoczanach. Potem trenowałam na Pembie, Pice, zapoznawałam się z innymi jeźdźcami a potem zaznajomiłam się z córką właścicielki - Ulą. Razem jeździmy konno jeszcze i teraz często do niej przyjeżdżam. 
Potem przyszedł czas na spróbowanie obozu jeździeckiego (niestety w Woli takowych nie ogranizowano), więc poszukałam, popytałam i tak wylądowałam w Lalinie, na Pacyfiku. Jednak moja historia z Lalinem jest krótka. Nie za bardzo polubiałam atmosferę, nie podobał mi się styl prowadzenia jazd instruktora (choćby dlatego, że mówił rzeczy w stylu : ręce do góry, tu nie jeździmy jak w Woli ... ). To była porażka, jak gorsi ludzie próbują wygryść innych z biznesu, obrzydzić klientom inne stajnie ...
Dlatego też zostałam przy Woli. Tam poznałam Maćka, Krzyśka, Maxa, Juniora, z którymi razem z Ulą jeździłyśmy na wakacjach.
I w któryś dzień maja 2007 Marek (instruktor) ogłosił, że się zwalnia. Nie byłam zachwycona, bo raz że lubiłam jego jazdy, dwa, że główkowałam w kategoriach : nowy instruktor = inne zasady = nie pozwalanie mi na tyle co dotychczas
I po jakimś czasie Marek zadzwonił i powiedział, żebym przyjechała do niego, bo pracuje aktualnie w Łukoraju.
[dział w budowie]

Dziś wpadło 4 odwiedzający!
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja